O-Nie.pl

Co jakiś czas mam przyjemność rozmawiać z młodzieżą na tematy
tzw. życiowe. Młodzież zawsze się interesowała wszystkim co nas otacza, ale mało kto z młodzieżą rozmawia, mało kto tłumaczy im pewne zagadnienia w sposób zrozumiały i obiektywny. Rodzice -jeśli już-  opisują zjawiska wg tego co sami wiedzą, rozumieją i w dodatku oceniają subiektywnie (co jest zrozumiałe i naturalne), w szkołach uczą wg programu, a sami nauczyciele też przecież mają własne poglądy (a będąc nauczycielami są w dodatku wykonawcami systemu) więc do młodzieży trafia to samo gówno, które widzą w mediach i słyszą w tłumie  (ci, którzy mnie znają i to czytają wiedzą o co chodzi).
Osobiście staram się wskazywać ludziom pewne możliwości, przytaczam fakty z przeszłości jak i teraźniejszości i… i powołuję się na „niebezpieczne” ZWIĄZKI PRZYCZYNOWO-SKUTKOWE -bo sam też być mogę się mylić w swoich poglądach, wnioskach (?).
Innymi słowy lubię jak człowiek sam dochodzi do pewnych rozwiązań, odpowiedzi.
Dzięki młodym ludziom utrzymuję się przy życiu bo to oni dają mi wiarę, że świat jeszcze nie zwariował do reszty. To oni będą rozpieprzać partyjniacki beton i utarte schematy świata, który oszalał.
Od młodzieży dowiedziałem się, że szkoły polskie prowadzą – na polecenie władzy- przymusową „edukację” antysmogową.
Psychopaci na siłę usiłują wyprać te jałowe i niewinne poletka jakimi są umysły dzieci i młodzieży. Wmawia się ludziom bzdury o smogu, o zanieczyszczonym powietrzu, które nas zabija. Z początkiem XX wieku podobni kretyni chcieli wybić konie w Londynie czy w NY bo ulice były zanieczyszczone ich odchodami od, których powstawały różne choroby. Rozwiązaniem były automobile, które dzisiaj lewacy chcieli by ponownie zastąpić końmi.
Przejrzałem dziesiątki zestawień pojazdów pod względem produkcji zanieczyszczeń. I co? I każdy jeden, nawet najmniejszy silnik benzynowy wytwarza kilka razy więcej CO2 niż duże diesle. A to -niby- emisja CO2 jest koronnym argumentem do walki z silnikami wysokoprężnymi. Nie znalazłem -póki co- zestawień ile CO2 produkuje elektrownia by naładować JEDENGO „elektryka”. Łatwo to sobie jednak wyobrazić… wystarczy podpiąć „elektryka” do własnego generatora z silnikiem spalinowym!
Dziś w radio słyszałem wywiady uliczne z przechodniami, w których radiowe niedojdy -podszywający się pod reporterów- pytały ludzi co czują o poranku gdy wyjdą z domów jednocześnie sugerując, że śmierdzi spalinami i dymem z pieców. No i głupie ludziska plotły to czego niedojdy oczekiwały.
Tymczasem dzisiejsze powietrze niczym nie różni się od tego co było dawniej i co będzie za 100 lat. Bo nawet jak wszyscy by jeździli „elektrykami”, w domach grzali by się prądem to skądś jednak ten prąd muszą mieć, a to oznacza, że elektrownie będą pracowały na mega obrotach, że fabryki produkujące „ekogówno” będą pracowały pełną parą by idiotom dostarczyć „ekologicznych” rozwiązań.
A przypominam, że W ŻYCIU NIE MA NIC ZA DARMO! KOMPLETNIE NIC!
Kto chce mieć ciepło w dupę i pełen brzuch musi korzystać z wytworzonej energii oddziałującej na środowisko. I nie ma alternatywy. Nie zjemy własnych odchodów, nie ogrzejemy się własnymi pierdami.
I nawet jak ktoś wymyśli technologię przetwarzania odchodów na żywność, a pierdów na gaz do kuchenek to elementy instalacji do ich przetwarzania też trzeba będzie WYPRODUKOWAĆ, A W PRZYSZŁOŚCI ZUTYLIZOWAĆ.
Tak samo nie stworzymy perpertum mobile. Ale natura jest na to przygotowana.
Co ciekawe: nikt nie edukuje młodzieży z zakresu chemikaliów, którymi nas karmią korporacje produkujące „żywność”. Mamy coraz mniej małych zakładów mięsnych, rodzinnych piekarni itp.
Ale mamy fabryki pieczywa, fabryki wędlin.
Z jednego kilograma mięsa sku..syny produkują 2 kilogramy wędliny, z kilograma mąki wytwarzają chleb niemieszczący się w torbie czy w chlebaku domowym. Nikt młodym nie tłumaczy, że ich ulubiony ketchup nawet nie leżał w pobliżu pomidorów, że w „ekologicznym” soku mamy chemikalia wzmacniające smak, zastępujące cukier i wydłużające termin przydatności do spożycia, a najdroższy na rynku olej rzepakowy nadaje się do zatankowania diesla, a nie do smażenia placków.
I my to zjadamy, wypijamy.
Zastanawia mnie „dziwne” powiązanie „ekologii”, „weganizmu”, wyrozumiałości wobec bandytów czy „praw człowieka” ze środowiskami pederastów i innych tęczowych odchyleńców.